Negatywizm i narzekanie. Panie, jak żyć?
Czasem zastanawiam się jak ludzie mogą żyć zanurzeni po czubki głów w niezmierzonym morzu ogólnie dostępnego (choćby w środkach masowego przekazu) negatywizmu. Nie rozumiem jak mogą tego szukać, napawać się tym i w kółko to analizować. Słuchając rozmów, np. w autobusach, czy w poczekalni u lekarza odnoszę czasem wrażenie, że żyjemy w jakimś strasznym, szarym świecie, w którym nic już nas dobrego nie czeka. Każdy stara się przekonać drugiego, że to on ma gorzej, wymieniając, niczym litanię, wszystkie złe rzeczy jakie go spotykały i zapewne także spotkają w najbliższej przyszłości.
Panie, ja tej emerytury to dostanę tyle, co kot napłakał, Panie…!
Eee, Panie, nic, Panie, nie dostaniemy, bo ZUS do tego czasu splajtuje.
Panowie, czy ZUS splajtuje, czy nie, Panowie tego z pewnością nie dożyjecie! Widzicie, Panowie jaką mamy służbę zdrowia, ja tu dzisiaj czekam już cztery godziny!
Nie prawda, Pan dopiero siedzi trzecią godzinę, ja tu już kibluję od czternastej, a wcześniej musiałem jechać półtorej godziny! Dwa razy się przesiadałem! I jeszcze stać w autobusie musiałem, bo mnie te smarkacze miejsca ustąpić nie chciały…!
Wchodzę na onet. Dzisiaj zadziwiająco spokojnie – na pierwszej stronie głównie polityka.
Niżej można znaleźć takie wątki jak: szpital, katastrofa ekologiczna, śmierć znanego piosenkarza i aktora oraz upierdliwego księdza na kolędzie. Z boku doniesienia ze świata: masakra cywilów przez Państwo Islamskie oraz ataki na transseksualnych imigrantów.
Informacje pozytywne albo przynajmniej neutralne: najzdrowsza dieta na zimę, recenzja filmu, sposoby na oszczędzanie… chyba tyle.
Miałam jeszcze odwiedzić interię, wp oraz tvn24, ale już po jedynym portalu mi się odechciewa. Odczuwany przeze mnie wcześniej dość wysoki poziom energii wyraźnie spadł. Po co mi to? Niby nic się takiego nie stało, zresztą jest niedziela, ale już po tych kilku negatywnych newsach czuję lekkie podenerwowanie, niesmak, frustrację…? Człowiek niby tylko rzuci okiem, coś mu się obije o ucho, a od razu, może nie do końca uświadomione, rodzi się wrażenie, że z tym światem coś jest jednak nie tak, że coś nam nieustannie zagraża, a do tego otaczają nas kretyni. Nie jest dobrze. Odechciewa się. Jak żyć?
Narzekanie i epatowanie negatywizmem jako usprawiedliwienie. I nie tylko.
Nie idzie Ci w życiu? Masz kiepską pracę, nie udało Ci się uzbierać na wymarzone wakacje, nie możesz wyzdrowieć? To wszystko wina rządu! Wina tego beznadziejnego kraju ( z którego i tak nie wyjadę, bo na świecie jest jeszcze gorzej), wina podłych czasów, zawistnych ludzi, losu i pecha. Wszystkich tylko nie Twoja. Tak jest łatwiej. Nie musisz brać odpowiedzialności za siebie i za swoje życie.
Do tego możesz odreagować, rozerwać się, podzielić się tym wszystkim, co Cię boli z innymi, uzyskać pewne zainteresowanie, być może nawet współczucie. Ach, nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg! Na dodatek możecie wspólnie przygotować się psychicznie na najgorsze…
Ale czy po wszystkim rzeczywiście czujesz ulgę? Czy znalazłeś rozwiązanie swoich problemów? Czy możesz dzięki temu liczyć na poprawę swojej sytuacji?
„Trzeba być świadomym.”
Wiele osób na wieść o tym, że unikam wiadomości kręci głową z dezaprobatą. „Trzeba wiedzieć co się dzieje, być świadomym” – mówią. Albo: „Nie, my nie narzekamy – to wszystko są fakty, trzeba wiedzieć jak jest, czyż nie?”
Tylko gdzie jest granica? Ile wiadomości dziennie musiałabym przyswoić, aby „być świadomym”. Czy wystarczy przejrzeć wpisy na którymś z portali internetowych przy porannej kawie? Hm… Chyba powinnam być bardziej na bieżąco – najlepiej słuchać cały dzień w pracy radia, by nie przegapić żadnych nowych informacji z kraju i ze świata. Ale co później, po wyjściu z pracy? Przecież trzeba wiedzieć co się dzieje. W związku z powyższym po powrocie do domu obowiązkowy wieczorny dziennik. Szkoda, że nie mam telewizji. Chyba będę musiała skoczyć do sąsiadów. Przy okazji skomentujemy najnowsze wydarzenia, ponarzekamy – ot tak, żeby się lepiej spało.
Tylko co dalej?
No właśnie – i co z tego wynika? Posłuchamy wiadomości, podenerwujemy się, ponarzekamy, postraszymy. Super – i co dalej? Ano właśnie nic. Paraliż. Apatia.
Gratis: zwiększone poczucie lęku i przygnębienia, zmniejszona ilość energii życiowej i motywacji.
Pytanie: Ile dobrych, pożądanych rzeczy w tym czasie przegapimy?
Jak napisała Małgosia z „Manufaktury Radości” na swoim blogu, z czym się całkowicie zgadzam:
Narzekanie (…) bicie piany, nic z tego nie wynika. Co innego szukać rozwiązań, a co innego biadolić (…). Działajmy w strefie swojego wpływu, a świat będzie lepszy.
Energia płynie tam, gdzie skupiamy uwagę.
Mówiło o tym już tylu ludzi, że sama nie wiem kogo cytować.
Skupiając się na danej rzeczy, obdarzając ją uwagą, niejako zasilasz ją swoją energią, wzmacniasz ją, pozwalasz jej istnieć i rozprzestrzeniasz się. Karmisz ją, a ona rośnie. Dlatego zwróć uwagę w jakie myśli i emocje inwestujesz, na co poświęcasz swój czas. Będziesz miał tego więcej, to zawsze procentuje.
Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę.
Zastanawiające dla mnie jest to, że ludzie, którzy narzekają na daną rzecz i przedstawiają liczne argumenty na jej poczesne miejsce w swoim życiu, rzeczywiście nie mówią tego wszystkiego bezpodstawnie. Posiadają niezbite dowody na sens i prawdziwość swoich słów, ale jednocześnie są tak zafiksowani na tym punkcie, że kompletnie zamykają się na inne możliwości. Są o czymś tak głęboko przeświadczeni, że uruchamiają samosprawdzającą się przepowiednię.
Konkluzje
Nie zawsze mamy kontrolę nad tym, co się wokół nas i z nami dzieje, ale decyzja, co z tym zrobimy, należy do nas. Nie pozbawiajmy się tej odpowiedzialności, nie pozwalajmy odebrać sobie przywileju decydowania o sobie i swoich losach.
Możesz zaakceptować negatywizm w swoim życiu, a nawet wyciągnąć z niego wiele dobrego. Zamiast narzekać, nakręcać się, robić z siebie ofiarę i potęgować uczucie rozpaczy, lęku i frustracji, przełam schemat. Dla odmiany skoncentruj swą uwagę, energię i czas na tym, czego chcesz doświadczać. Bądź wdzięczny, za to, co masz. Nawet jeśli pozornie Twoja trudna sytuacja się nie zmieni (przynajmniej z początku), będziesz zaskoczony rezultatem, ponieważ odmieni się Twój sposób jej postrzegania.
Twoje szczęści zależy od Ciebie, od Twojego nastawienia. Jest Twoim wyborem. To, co nazywasz rzeczywistością istnieje w Twojej głowie.
Zdjęcia: unsplash.com
Spodobał Ci się ten artykuł? Będzie mi bardzo miło, jeśli go udostępnisz lub skomentujesz Zapraszam Cię również do dołączenia do mojego fanpage’a na Facebooku, a także do obserwatorów na Instagramie.
Uważam, że pozytywne myślenie to podstawa. To jak zaprogramujemy swój mózg ma ogromny wpływ na to jak żyjemy. Świetny wpis!
Pozytywnym nastawieniem idzie naprawdę bardzo wiele zmienić, najważniejsze otaczać się takimi ludźmi a negatywistów próbować zarazić swoim optymizmem 🙂
Ja od dawna wyznaję zasadę: jak mam narzekać, to lepiej się zamknąć. Nikt nie ma ochoty tego słuchać, a ja w sumie też nie mam ochoty o tym mówić. Gdy ktoś narzeka, nie słucham, ignoruję.
Ja lubię czasem pomarudzić, zeby sobie ulżyć. Ale jestem raczej pozytywnym człowiekiem.