Wczytywanie ...

Czy żyjesz na kredyt?

Goniąc własny ogon…

Żyjemy w czasach, które skłaniają do coraz większego pośpiechu i eksploatowania siebie. W naszym społeczeństwie odpoczynek stał się zbędnym luksusem, niemal synonimem lenistwa, a pracoholizm i męczeństwo awansowały, jako postawa nie tylko społecznie akceptowana, co wręcz pożądana. Zwłaszcza dla kobiet są to trudne czasy. Muszą one niemalże stawać na rzęsach, by połączyć wszystkie swoje życiowe role (przede wszystkim rodzinne i zawodowe) w całość, która przyniesie satysfakcję, bardzo często nie tyle im samym, co otoczeniu. Doba wydaje się za krótka, by spełnić choćby 50% własnych wyśrubowanych oczekiwań. W tej sytuacji wiele z nas decyduje się żyć niejako na kredyt, odkładając odpoczynek na bliżej nieokreśloną, zwykle odległą przyszłość. Przy tej okazji szprycujemy się tonami słodyczy, hektolitrami kawy lub innych używek, byle tylko wykrzesać z siebie jeszcze trochę siły, ogarnąć co trzeba i przeżyć jakoś kolejny dzień.

Kiedy przyjdzie nam spłacić zaciągnięty dług wobec własnego ciała, psychiki i ducha? Trudno powiedzieć, bo każdy z nas ma trochę inną wytrzymałość. Jednak to, że taki dzień przyjdzie, jest więcej niż pewne.

Ci, którzy myślą, że nie mają czasu na uprawianie sportu, prędzej czy później będą musieli znaleźć czas na chorobę. – Edward Stanley

Najpierw załóż maskę sobie, potem dziecku.

Najsmutniejsze jest to, że często bardzo dbamy o naszych bliskich – rodzinę, przyjaciół, zwierzęta, a zupełnie zaniedbujemy same siebie. Nie zapominajmy, że wyznacznikiem naszych działań powinna być podstawowa zasada – żeby efektywnie pomóc drugiej osobie, musisz najpierw zatroszczyć się o siebie. Doskonale obrazuje to szkolenie w samolocie, w którym załoga poucza, że w razie konieczności założenia maski z tlenem, najpierw zakładamy ją sobie, a dopiero później dziecku. Jeśli chcesz, by twoi bliscy byli szczęśliwi, sama musisz być szczęśliwa.

Bardzo poruszył mnie przeczytany w ubiegłym roku wywiad z Wojciechem Eichelbergerem na temat tego, jak uniknąć permanentnego zmęczenia. Mówi on o tym, że:

Aby uniknąć wypalenia, trzeba dbać o swój organizm przynajmniej tak, jak dba się o średnio lubianego psa: regularnie karmić, wyprowadzać na spacer i czasem pogłaskać.

Tymczasem, czy nie jest tak, że nie raz same traktujemy siebie gorzej (tak, gorzej niż średnio lubianego psa)? Kto jest tutaj bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień.

Kontinuum zdrowia

Ważne jest wykształcenie postawy troski w stosunku do samej siebie, która będzie przejawiać się w codziennym dbaniu o własne potrzeby, nie tylko te fizyczne.

Aby łatwiej było funkcjonować w tym szalonym świecie, powinno się zacząć od drobnych nawyków, które mają na celu przybliżenie nas do stanu równowagi = zdrowia.

Wielu ludzi robiąc bilans pomiędzy tym, jak obecnie wygląda ich życie (czyt. bardzo niezdrowo), a tym, jak ich zdaniem powinno wyglądać (czyt. niemożliwie idealnie zdrowo), poddaje się już na wstępie i nie robi absolutnie nic, żeby poprawić swoją sytuację. Tymczasem to nie o to chodzi, by z  dnia na dzień stać się mistrzem zdrowego stylu życia, nawet nie o to, by w ogóle kiedykolwiek się nim stawać.

Nie musisz totalnie reorganizować swojego życia, aby o siebie zadbać. Narzucanie sobie reżimu, czy to poprzez drastyczną dietę, czy codzienne wizyty w fitness klubie może przynieść Ci więcej szkody niż pożytku.

Tymczasem już małe, systematyczne kroki we właściwym kierunku mogą zrobić dużą różnicę. Mam na myśli naprawdę niewielkie rzeczy, np. dodawanie do posiłków pojedynczego warzywa/owocu, sprawdzanie składu na opakowaniach produktów żywnościowych, chodzenie po schodach zamiast jeżdżenia windą, chodzenie raz w tygodniu na zumbę do osiedlowego klubu fitness, spróbowanie 3-minutowej medytacji, czy po prostu pozwalanie sobie na chwilę relaksu i rozrywki itp. itd. Suma małych rzeczy daje duży efekt – dla Ciebie z pewnością te zmiany nie będę wielkim obciążeniem (czasowym, czy finansowym), a dla twojego organizmu mogą okazać się zbawienne na przestrzeni kolejnych miesięcy, czy lat.

Czasem dobrym pomysłem, zamiast nakładania na siebie kolejnych zobowiązań, jest odjęcie sobie części z nich. Spróbuj delegować niektóre ze swoich zadań innym, mniej od siebie wymagać, zrezygnować z perfekcjonizmu i autokrytyki… Twoje samopoczucie z pewnością się przez to poprawi.

Lepiej zapobiegać niż leczyć

Pomyśl o tym, kim teraz jesteś i kim mogłabyś się stać, podejmując zdrowsze życiowe wybory. Pomyśl o tym, jaką przyszłość przygotowujesz dla siebie dzisiaj.

Uncja środków zapobiegawczych jest lepsza od tony środków leczniczych. – Archibald Joseph Cronin

Chcesz żyć zdrowiej, ale nie wiesz jak się do tego zabrać?

Najlepiej sprawdza się w tym wypadku metoda małych kroków.

Zastanów się co możesz zrobić w tym tygodniu, czy miesiącu, żeby poprawić swoją sytuację/spłacić kredyt, jakie Twoje ciało musiało zaciągnąć, by sprostać narzuconym mu wyzwaniom.

Kiedy już będziesz miała przygotowane pomysły, wybierz jeden z nich i zastanów się, kiedy możesz wcielić go w życie i po prostu to zrób 🙂

A gdy owa czynność stanie się Twoją rutyną, zabierz się za kolejną rzecz z Twojej listy pomysłów.

 

 

Spodobał Ci się ten artykuł? Będzie mi bardzo miło, jeśli go udostępnisz lub skomentujesz 🙂 Zapraszam Cię również do dołączenia do mojego fanpage’a na Facebooku, a także do obserwatorów na Instagramie.

 

Zdjęcia: unsplash.com

 

12 komentarzy do “Czy żyjesz na kredyt?

  1. Niestety, ilość ról, które kobieta musi połączyć, ilość oczekiwań, którym musi sprostać w dzisiejszym świecie powoduje, że zupełnie o siebie nie dbamy, bo liczą się inni. Bo jeśli zadbam o siebie będę uznana za egoistkę…. A naprawdę wystarczy niewiele by siebie pokochać

  2. ostatnio rozmawiałam na ten temat ze znajomą. Żyjemy w czasach kiedy albo dużo pracujemy zeby mieć dużo kasy albo nie pracujemy wcale i żyjemy biednie, nie ma pół środków… chociaż ja się staram wprowadzić jakąś równowagę 🙂

  3. Raz tak pożyłam na kredyty i zachorowałam, więc teraz staram się zachować równowagę i dbam o siebie…
    Drobiazgi , które systematycznie wykonuję, a które w sumie dają ten efekt o który mi chodziło.
    A chodziło o brak ruchu.
    Ten problem od lat rozwiązuje m.in używanie roweru na co dzień.

  4. Nie żyję na kredyt – ani finansowy, ani zdrowotny. Działam w swoim rytmie, a jeśli komuś się nie podoba, to jego sprawa.

Dodaj komentarz

Drodzy Autorzy,
Bardzo mi przykro, ale aktualnie, ze względu na duże zmiany w moim życiu prywatnym, nie ma możliwości podjęcia ze mną współpracy.

X